Gry do pobrania - opis Dragon Ball FighterZ PC

From Qqpipi Wiki
Jump to: navigation, search

Dragon Ball FighterZ jest skazane na zysk. To znacznie łatwa gra na licencji Smoczych Kul z lat. Uwielbiani wojownicy wykonują kapitalne sekwencje, a wszystko wskazuje jak żywcem wzięte z anime. Masz poczucie, że stał prawdziwym mistrzem sztuk walk. Potem jednak włączasz multi i szybko wiesz swoje stanowisko. Pozostaje usiąść w narożniku i zapłakać. Nie stanowię żadnych wątpliwości, że Dragon Ball FighterZ zostanie jedną z gier turniejowych. Mistrzostwa z tą walką będą przygotowywane na zabawach pokroju EVO, gromadząc sporą rzeszę publiczności. Jeżeli bowiem przedrzeć się przez otoczkę Smoczych Kul do jednego serca tej pracy, mamy do pracowania z wysoko techniczną, rytmiczną produkcją tag-team. Zbudowaną wokół optymalnych, kilkunastoelementowych sekwencji combo na stałe wypalanych pod czaszkami pro-zawodników.

Dragon Ball FighterZ Chodzi o stworzenie wierzchniej warstwy, łupiny wręcz, jaka będzie dobra dla każdego gracza. Nie tylko weterana bijatyk wyposażonego w Fighter Sticka, ale również typowego fana Smoczych Kul. Takiego, który ze słodko-gorzkim grymasem co tydzień ogląda odcinkowe Dragon Ball Super. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby mniej zaawansowani odbiorcy również miali co powodować. Pod tym względem Dragon Ball FighterZ jest czystym Kliknij tutaj aby czytać więcej przeciwieństwem piątego Street Fightera, który ukazał się na targu tak ogołocony, że szło to każde dopuszczalne normy. Dragon Ball FighterZ ugina się od ilości dla pojedynczego gracza. Jej uczuciem jest kampania offline, z filmami przerywnikowymi oraz całkowicie nowym przeciwnikiem. No, w wartości, to wojny są aż trzy. Każda na kilka godzin. Producenci stosują świetną zabawę narracyjną – najpierw przechodzimy zajścia w Dragon Ball FighterZ z strony tychże doskonałych. Później tych złych. Następnie lądujemy gdzieś pośrodku skali szarości, odkrywając, o co konkretnie przechodzi w relacji. Co zaskakujące, scenariusz Dragon Ball FighterZ naprawdę nie jest niebezpieczny. Wiadomo jak na grę wideo opartą na licencji Smoczych Kul. Najwięcej robią tutaj dialogi, które są zadziwiająco trafne. Bohaterowie przestali być niedomyślnymi idiotami. Zwracają opinię na momenty, które tworzą podejrzliwość gracza. Potrafią wnioskować i stosować wątki. Nie stają z wybałuszonymi oczami i nieśmiertelnym -Nani?! na ustach. Zazwyczaj jest kolorowo i bezkrwawo, ale Dragon Ball bronił się nieco mniej naiwny. Odświeżająca zmiana. Po pokonaniu kampanii nie trzeba sprzedawać gry. Zawartości offline jest dobrze daleko. W grze dostaje się klasyczny tryb Arcade z będącym poziomem trudności. Warto się spośród nim zmierzyć, dlatego w nagrodę otrzymacie Goku Blue oraz Vegetę Blue. Jeśli wasi kumple też są fanami Dragon Balla, to znajdziecie w grze coś także lepszego – możliwość utworzenia własnego turnieju. Na pewno pamiętacie model z mangi i anime – system drabinkowy, parzysta liczba uczestników i gra o wszą dominację. Świetna odskocznia od kanapowej FIFY podczas spokojnego wpadnięcia w ciele przyjaciół. Chociaż większość z was omija samouczki, do Dragon Ball FighterZ została zaimplementowana cała sekcja wyczerpujących tutoriali. Też są niezwykle przydatne. Jest tutaj wszystko; od systemu żonglowania postaciami, przez wielkie ataki specjalne, na dużych sekwencjach combo kończąc. Coraz więcej producentów bijatyk podchodzi śmiertelnie poważnie do samouczków (Injustice 2) i śmieszy mnie, że DBF zapisuje się w współczesny styl. Bez praktyki pod czujnym okiem mentora naprawdę nie ma zamiaru toczyć się do systemów wieloosobowych. Ten tytuł ją zapewnia.

Pozostałe tryby to World Match (gra rankingowa online), Local Battle, Ranking, Replay oraz niezobowiązująca Arena (również online). Skoki między konkursami na dwa pady, kampanią, sieciowymi starciami rankingowymi oraz systemem Arcade sprawiają, że tak jest co wydawać. Nawet wyłączając z tego równania World Match, atrakcji jest na co chwila kilkanaście godzin. To tak nie tak, że przejdziecie fabułę i przeżyjecie z niczym. Jest po co powracać do ostatniego tytułu. To, co w Dragon Ball FighterZ podoba mi się najbardziej, to najdroższą i uznanie do serii bijące z jakiegoś piksela. W studio Arc System Works pragnie być naprawdę wielu fanów tej mangi. Chociaż gra idzie na Unreal Engine, w żaden system nie przypomina nieco bardzo ciosanego Tekkena 7. Sytuacje wyglądają jak żywcem wyciągnięte z anime. Dosłownie kopiuj/wklej. Twórcom bijatyki udało się to, czego z lat nie może zdobyć studio Dimps, chociaż wypluwa jedną grę z Dragon Ball w stopniu za drugą. Chodzi o zatarcie wizualnych różnic pomiędzy animacją i grą wideo. Dragon Ball FighterZ więc niezwykle smocze Smocze Kule w przeszłości. Bardziej szybko się że nie da. Każdy zrzut ekranu gry to mangowe dzieło sztuki. Gra cechuje się kapitalnie. Jest szybka. Świetnie zoptymalizowana. Niezwykle wierna oryginałowi. Do tego twórcy Dragon Ball FighterZ raz za razem mrugają do fanów, przełamując czwartą ścianę. Jak więc, gdy łysy Kuririn wspomina, że fajnie żeby było, jeśli tym wraz nie zginął. Albo weźmy kapitalną część z Yamchą, który odwraca sytuację śmierci z anime. To potrzeba zobaczyć. Takich kwiatków jest tu cała masa. Płyta z grą się od nich ugina. W Dragon Ball FighterZ istnieje masa sytuacji, które aktywujemy jedynie w pięknych okolicznościach. Na dowód gdy konkretna osobę staje naprzeciwko konkretnego przeciwnika, wykonując konkretny atak gotowy na pewnej arenie. Dzięki temu bijatyka nieustannie zaskakuje. Bohaterowie rozmawiają ze sobą w relacje z tego, jaki wybrali zespół. Obrażają oponentów, i nawet… wykonują specjalne, całkowicie unikalne ataki, jakich nie trzymają w częstym wachlarzu ruchów. Ta gra toż dla miłośników anime skrzynia pełna skarbów.

Jeżeli chodzi o samą walkę, jej reguły są bajecznie proste. Powinien się postarać, gdyby ich nie zrozumieć Klasyczny podział na niewielkie, małe i trudne ataki został uzupełniony atakami KI. Ruchy w koniec to automatyczne blokowanie, z zmianie zaawansowane umiejętności uzyskuje się, kręcąc kierunkowe ćwierć-koła. Do ostatniego myśli ładowanie paska mocy, który pozwoli na korzystanie potężnych wiedze i lepszych wariacji ciosów niższego rzędu. Na ostatnie założony zostaje chwyt przełamujący gardę, a i sekwencje combo. Nic, z czym ktokolwiek miałby trudność. Nawet młode będą w stanie wyprowadzać potężną Kamehamehę czy Final Flash. Wystarczy do tego muśnięcie raptem trzech przycisków. Tyle że tu nigdy nie o Kamehamehę chodzi. Poprzednie bijatyki DB, często z kolei Budokai oraz Xenoverse, gloryfikowały potężne pojedyncze ataki energetyczne. FighterZ jest następujące. Final Flash? Jasne, czemu nie, ale jako zakończenie rozpisanej na chwila chwili sekwencji ciosów. Tego typu atak wyprowadzony na surowo to marnotrastwo energii. Bardzo łatwo jest się przed nim utrzymać. Combo, combo i więcej raz combo. Kiedy je opanujecie, przystępuje do tego żonglowanie postaciami, których zazwyczaj wybieramy aż trzy. Przy dobrych wizualnych fajerwerkach łatwo zapomnieć, że Dragon Ball FighterZ to bijatyka typu tag-team. Umiejętne zmiany wojowników robione w ciągu ważnym to taktyczny klucz do zdobycia. Postaci za bandą regenerują energię, a do tego bogata je wywoływać w działalności chwilowych asystentów. Kto o tym zapomina, przegra każdą sieciową potyczkę. Muszę przyznać, że dopóki nie uruchomiłem Dragon Ball FighterZ, nie podobała mi się ta techniczna formuła tag-team. Byłem do niej zrażony często po niezwykle rozczarowującym Marvel vs Capcom Infinite, które również zakładało żonglerkę postaciami. Twórcy DBF wykonali jednak kapitalną robotę. Podmiana wojowników nie ciąży. Nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – od razu wpada w krwiobieg i bierze się z niej z chęcią. Tag-team w ruchu FighterZ to pewne z tak przemyślanych rozwiązań tego rodzaju, z którymi KIEDYKOLWIEK miałem do budowania. Nie przesadzam. Plan działa bajecznie, pomimo aż dwóch zmienników. Niestety stanowił jeszcze przekonany do skali potyczek. Pamiętając najlepsze odsłony Budokai