Wszystko o Warhammer: Chaosbane Free PC

From Qqpipi Wiki
Jump to: navigation, search

Czy Warhammer osadzony w Tradycyjnym Świecie doczeka się w kryzysie dobrej prac RPG, której nie będzie ważna niczego zarzucić? Istnieje na ostatnie wielka szansa, jednakże w nieokreślonej przyszłości. Rzeczywistość jest bowiem dalece niezadowalająca. W zasięgu praktycznie wszystkiego gatunku gracze tworzą swoje święte trójce gier, uważane za alfy i omegi. W przypadku hack’n’slashy śmiało do tej puli można zaliczyć Path of Exile. Ja w moim rankingu nie brałbym już pod opiekę Diablo II i postawił raczej na Titan Questa oraz Grim Dawn. Mimo jednak całego znaczenia dla tych tytułów, bardzo chciałem spróbować czegoś nowego. Spośród ostatniego czynnika z przyjemnością powitałem Warhammera: Chaosbane, jaki był wnieść do rodziny hack’n’slashy swoje wielkie uniwersum wraz z monstrami ze Dalekiego Świata. Był ale na pomocy, że teraz raz zawiodłem się w bliskiej sytuacji (zabugowany i niedopracowany Warhammer: Vermintide 2 wciąż odbija mi się czkawką), dlatego ostatecznie przystąpił do owej sztuk z skuteczną rezerwą. Jak się okazało – całkiem uzasadnioną. Za Chaosbane odpowiada studio EKO Software, jakiego zamierzacie należeć nie znać. Gdy przeglądałem listę jego dzieł, przez głowę przemknęła mi myśl: „Z której racji ten system chce pracować grę o wyrzynaniu setek potworów?”. Jego wynik to postapokaliptyczne How to Survive, które stanowi swego rodzaju hybrydą hack’n’slasha i survivalu, a gra obecnym są to raczej produkcje fizyczne i szereg pozycji takich jak Garfield – Lasagna World Tour i Bratz Kidz „Slumber Party”. „No ale” – pojawiła się kolejna sprawę – „może Chaosbane pozwala w rezultacie tej instytucji zabłysnąć?”.

Najwidoczniej i Games Workshop uznało podobnie, udzielając licencji na zastosowanie marki Warhammer ekipie EKO Software. Czy studiu temu udało się wykorzystać Stary Świat i Chaos, by dostarczyć pełnokrwistą młóckę, która zawstydziłaby Blizzarda oraz jego Diablo 3? Nie, tylko o tym ostatnim tytule wspomnę niejednokrotnie przy okazji omawiania Warhammera: Chaosbane. Dlaczego? Odpowiedź jest spokojna – Chaosbane toż takie okrojone Diablo 3. Gdy ktoś pracowałeś w współczesnego „Diabełka”, poczuje się gdy w zakładu. Uprzedzam jednak, że zamiast Władcy Grozy i Deckarda Caina mamy tutaj zdecydowanie mniej charakterystyczne postacie, o jakich nie będziecie mieć po skończeniu zabawy. No chyba że istniejecie zdecydowanymi fanatykami Warhammera. W takim przypadku powinniście odnaleźć się w Chaosbane, bowiem mrugnięć do fanów tu nie brakuje. Niestety, moja wiedzę tego świata nie jest za duża, zatem nie byłem w mieszkanie ocenić w sumy wszystkich poukrywanych smaczków. Niemniej podstawową wiedzę posiadam, więc toż nie tak, że czułem się tu zupełnie obco. Spośród ostatniego czynnika zaskoczyło mnie toż, że Warhammer: Chaosbane tak źle wykorzystuje swoją wielką historię. Fabuła podzielona stała na cztery akty, których przejście zajmuje około ośmiu godzin. Jeśli postanowicie zwiedzić wszystkie zakamarki i uprzecie się zabić każdego niegodziwca na mapie, wydłużycie ten termin do jakiś dziesięciu godzin. Czy toż rynek krótko? Moim daniem nie, w rezultacie sedno hack’n’slashy stanowi końcowy etap, a warstwa fabularna to tylko pretekst do gry. Z pozostałej strony miał spory niedosyt po tych ośmiu godzinach. Dwa podstawowe kroki były wyłącznie dłuższe z nowych, w związku z czym początkowo oczekiwałem wydłużonej rozgrywki. Odniosłem też wrażenie, że całość na grupę przyśpieszono, a opowieść mogłaby spokojnie przesuwać się dalej. Jak wspomniałem – w niniejszym rodzaju fabuła nie jest właściwie ważna, toteż dam ją w krótkim skrócie. Na dwieście lat przed panowaniem Karla Franza armie i floty Chaosu atakują Imperium mężczyzn ze każdych stron. Szlachcic Magnus i elfi mag Teclis jednoczą wszystkich pod swoim sztandarem, by odeprzeć wroga. Bitwa zostaje wygrana, natomiast w obecnym świecie zło zawsze czai się w ciemnościach. Po krótkim okresie spokoju wiedźma rzuca na Magnusa śmiercionośną klątwę. Chaos powraca, a Imperium osuwa się w cień i zamęt, my zaś musimy przebić się przez rosnące siły nieczysta i zabezpieczyć ostatnią nadzieję ludzkości. Do możliwości mamy cztery postacie: żołnierza Imperium, krasnoludzkiego wojownika, leśną elfkę niosącą z łuku i kontrolującego magią elfa wysokiego rodu. Dzielą się one między sobą umiejętnościami, talentami oraz historią. Co ciekawe, tę poznajemy tylko na początku w formie przyjemnej komiksowej scenki. Miałem możliwość, że środek ten zostanie wykorzystany ponownie w środku kampanii, ale deweloperzy postanowili zachować się spośród ostatnim aż do zakończenia fabuły.

Szkoda, bo w układu ośmiu godzin wziął się na tym, że zwyczajnie przeklikuję dialogi zaś nie wczytuję się w sprawę. W przykładu takiego Diablo 3 czułem się częścią wydarzeń fabularnych, które tworzyły urozmaicenie zabawy. Tutaj i byłem właśnie ich biernym uczestnikiem – moja Elessa wałęsała się po zakątkach Praag czy Nuln z założeniem likwidacji zagrożeń, które czyhały na ludność, i tyle. To oznacza, tak powstawało z historii w obozie, bowiem poza HUB-em NPC spotykałem właśnie to, kiedy powinien było człowieka uratować. Pochwalić zawsze muszę oprawę graficzną Warhammera: Chaosbane. Co prawda fani mrocznej stylistyki będą narzekać, że istnieje zbyt jasno a zbyt kilka juchy że na ekranie, mnie się jednak podobało to, co badał na ekranie. Miejsca są duże w segmenty, a otoczenie przykuwa uwagę. Że tylko, że dosłownie nic z tegoż nie wynika, gdyż miejsce nie jest zniszczalne, a produkując przez setki wrogów, jesteśmy za mało okazji, by zachwycić się widokami. Równocześnie żałuję, że właśnie mocno zadbawszy o środowisko, nie pokuszono się o dopracowanie oponentów. Ja rozumiem, iż w hack’n’slashu powtarzalność to reguła, ale przez trzy akty miałem wrażenie, że konkuruję z czterema albo pięcioma rodzajami wrogów. Między aktami dzielili się oni jedynie kolorem aury oraz ubraniami. Raz na dowolny czas pojawiał się unikatowy przeciwnik dla danego aktu, jednak toż doskonale za kilka. Zwłaszcza że finałowy akt czwarty jedynie zmienia wszystkich poznanych do ostatniej pory nieprzyjaciół w ich dużo mackowate odmiany. Brakowało tylko któregoś z Lovecraftowskich Przedwiecznych… Na obronę twórców wymagam jednak powiedzieć, że Warhammer: Chaosbane ma najpiękniejszy gameplay, z którym przechodził do podejmowania w nowych latach w hack’n’slashu. EKO Software pod tym powodem zapisałoby się na laur i przyznaję, że obserwowanie ruchów Elessy toż pełna atrakcję. Elfka niestrudzenie przechodzi przez morze wrogów, animacje ataków sprawiają wrażenie, i jedna walka sprawia radochę. Więc w myśli największy atut Chaosbane – dynamika rozgrywki, dzięki której nawet rzucanie kuli ognia jako mag Elontir nie daje się do goszczenia w miejscu i liczenia, aż z swoich rąk wyleci płonący pocisk. W niniejszym świadomym przypadku mam wręcz, że takie Path of Exile mogłoby uczyć się od Warhammera: Chaosbane. Chaosbane nie zapomniało i skorzystać z dorobku starszego kolegi. Uważam na nauce drzewko talentów. Niestety jest tak rozbudowane jak w hack’n’slashu Grinding Gear Games (Path of Exile), ale oferuje kilka możliwość wyboru paru ścieżek rozwoju. Za jego pośrednictwem odda się zdobyć dwie boskie umiejętności aktywne oraz trochę pasywnych. Poza tym każdy wydany punkt oznacza konkretne wzmocnienie statystyk. W obecnym wszelkim chodzi Dowiedz się tutaj ale mieć, że potrafimy wybrać jedynie 50 talentów, gdyż taki jest spory poziom postaci. Trzeba to planować rozsądnie. Szkoda tylko, że już objawia się, iż w rzeczywistości drzewko talentów jest właściwie ubogie. W treści inwestuje się w nie po to, aby uzyskać niezbędne do własnego buildu zdolności. Dodatki do statystyk wbrew pozorom nie są już aż tak drogie. Wstyd się przyznać, tylko po 42 okresie nie kierował do niego, bo a tak posiadał teraz wtedy, czego potrzebowałem. Jest dodatkowo i nowy powód takiej decyzji. Kupno talentu wymaga zainwestowania koron (złoto w sztuce) oraz odłamków. Wszystko to pozyskujemy,